niedziela, 15 września 2013

Nowe miasto, duże tęsknotki.

Od dwóch tygodni mieszkam w nowym mieście, większym od poprzedniego. Codzienny widok ogromnych korków w godzinach szczytu, to dla mnie nowość. Na początku nie mogłam spać, bo przeszkadzał mi ruch samochodów na ulicy obok bloku. Moja nowa szkoła jest cudowna, ludzie wspaniali, genialny klimat. Już się chyba zaaklimatyzowałam, ale strasznie tęsknię. Nawet nie za domem, co za znajomymi ze Szczytna. Najbardziej za Weroniką.
Bywają dni, kiedy rano wychodzę do szkoły z uśmiechem na twarzy i myślą, że za 30 minut spotkam się ze znajomymi z klasy. Lekcje póki co mijają bardzo szybko i miło. Po ostatniej lekcji spacerem na autobus, właśnie, cholerny autobus. W drodze do domu mijam wiele ulic i to włącza we mnie taki dziwny rodzaj melancholii, smutku. Zaczynam myśleć o tym jak często i jak mocno zmienia się moje życie i to tylko i wyłącznie z mojej winy. Bez przerwy szukam swojego celu, żyję z myślą, że chcę, by to, co robię w teraźniejszości, przydało mi się w przyszłości, by żadna chwila z mojego życia "nie poszła na marne". Ciężko mi to idzie, ale się staram.
   "Najbardziej tęsknię za Weroniką"- właśnie! Jest to tak niewyobrażalnie mocne, że chwilami nie daję rady, zwyczajnie rzucam się na moje łóżko (a raczej materac, ale nazywajmy to łóżkiem) i płaczę. Ah! Ta moja słaba psychika. W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować Martynie, że kiedyś dodała mnie do konferencji na skype, bo w sumie tak się poznałyśmy. Wiem Vixen, że to czytasz, więc Tobie dziękuję za to, że jesteś i mimo tego, że mieszkamy coś ponad 360 km od siebie, mamy dobry kontakt. Mam nadzieję, że mój chytry plan dotyczący października wejdzie w życie. Zrobiło się smutno, to kończę, do następnego. :)
*tutaj powinno być nasze wspólne zdjęcie, ale mój internet na to nie pozwala*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz