sobota, 20 czerwca 2015

Oh, to już ponad rok.

Nie będę się tłumaczyć brakiem motywacji i czasu. 
Bardzo chciałabym tu wrócić z nowymi pomysłami i dużą ilością zdjęć, nie obiecuję, że będę systematyczna, ale w miarę w możliwości, postaram się tu zaglądać jak najczęściej.
Mimo tego, że czytając stare posty mam wrażenie, że to nie moje, nie będę ich usuwać, sentymentalne wartości, zrozumcie.
A teraz Iga Nowak, Zapraszam.








czwartek, 24 kwietnia 2014

A może tak bez tytułu? Apogeum.

Nawet nie wiem dlaczego się tu zalogowałam, chyba rzeczywiście apogeum nudy. Apogeum, he, dlaczego ludzie nie lubią tego słowa?:D Mniejsza, dzisiaj zaczęłam sobie rysować komiksy i podoba mi się to nawet,  nie mam możliwości zeskanowania tego, ale jak tylko wrócę do domu, postaram się to tu wrzucić. Może to będzie motywację, do prowadzenia tego bloga. Sama siebie teraz rozbawiłam. Nie obiecuję nic, bo wiem, że nie jestem słowna. Trudno, próbuję z tym walczyć, chociaż nie, wcale nie próbuję. 
Co u mnie? Nic ciekawego, naprawdę, trochę dużych zmian i tylko trochę bardziej oddalam się od ludzi. Spędzam genialne, samotne wieczory, cudownie! Żyję swoim życiem i aktualnie nie brakuje mi niczego, oprócz jakiejś ustawy, która usunie niemiecki z mojej edukacji.

niedziela, 5 stycznia 2014

Nikt nie chce być samotny, uratuj mnie.

Tak, dopadła mnie ta okropna melancholia. Właśnie zauważyłam, że ten blog jest strasznie smutny. Z tą samotnością to dziwna sprawa. Wydaje mi się, że tracę uczucia, a jednak coś odczuwam. Zwyczajnie nie mam się komu wygadać, cholernie ciężko zdobyć moje zaufanie i jakie są tego skutki? Otóż wylewanie swoich smuteczków na blogu wydaje się być dobrą opcją.
Nienawidzę szkoły. Z całego serca. Nie dlatego, że trzeba się uczyć, bo wbrew pozorom naprawdę lubię to uczucie stuprocentowego przygotowania do zajęć. Nienawidzę ludzi w niej. Tego pustego mierzenia i naśmiewania się ze wszystkiego z czego tylko można. Jednym z największych marzeń jest nauczanie indywidualne, naprawdę. Na samą myśl o tym, że mam iść do szkoły robi mi się niedobrze. Zawsze irytowało mnie zachowanie ludzi typu: Liczy się tylko wnętrze, ale jeżeli nie masz markowych ubrań i iPhona to nie będziemy z Tobą rozmawiać. Uroczo :-)
Ale, cóż ja mogę? Jestem tylko jednym maluteńkim, niezauważalnym nawet elementem całego tego chorego i niezrozumiałego społeczeństwa. Nie potrafię się nie przejmować. Bądź silna.


"Nigdy nie byłem na tyle twardy by na to się zdobyć
A mówią trzeba być twardym żeby tu przeżyć
[...] Staram się z całych sił lekceważyć niedosyt."
Oh! Chyba zrozumiałam! Jestem samotna, bo sama nie chcę mieć ludzi wokół siebie? Czy to możliwe? Ogromny paradoks. Może zwyczajnie nie ma kogoś takiego, komu mogłabym zaufać? Aktualnie żyję sama, dwie osoby, najważniejsze osoby w moim życiu, mama i Weronika - mieszkają daleko.Czasami myślę sobie, jakby to było, gdybym wróciła do Szczytna. Może byłoby łatwiej.


"No one needs to be alone, oh, save me"



sobota, 4 stycznia 2014

Rozpłynęli się, rozpłynęli.

Co Wy na to, żebym... Chwila, jacy Wy? Obserwujących: 6 osób. Smutno. Dobra, piszę dla siebie. Co ja na to, żebym zmieniła swojego bloga na bardziej lifestylowego? Będę pisała o wszystkim co się u mnie dzieje, jeżeli tylko prędkość mojego internetu na to pozwoli. Tak e., to bardzo dobry pomysł, jedyne miejsce gdzie kogokolwiek to interesuje, ha! Dobra, już bez użalania się nad sobą. 
Wróciłam ze Strasbourga, było fajnie. Merci D.D.J. & B.!

niedziela, 15 września 2013

Nowe miasto, duże tęsknotki.

Od dwóch tygodni mieszkam w nowym mieście, większym od poprzedniego. Codzienny widok ogromnych korków w godzinach szczytu, to dla mnie nowość. Na początku nie mogłam spać, bo przeszkadzał mi ruch samochodów na ulicy obok bloku. Moja nowa szkoła jest cudowna, ludzie wspaniali, genialny klimat. Już się chyba zaaklimatyzowałam, ale strasznie tęsknię. Nawet nie za domem, co za znajomymi ze Szczytna. Najbardziej za Weroniką.
Bywają dni, kiedy rano wychodzę do szkoły z uśmiechem na twarzy i myślą, że za 30 minut spotkam się ze znajomymi z klasy. Lekcje póki co mijają bardzo szybko i miło. Po ostatniej lekcji spacerem na autobus, właśnie, cholerny autobus. W drodze do domu mijam wiele ulic i to włącza we mnie taki dziwny rodzaj melancholii, smutku. Zaczynam myśleć o tym jak często i jak mocno zmienia się moje życie i to tylko i wyłącznie z mojej winy. Bez przerwy szukam swojego celu, żyję z myślą, że chcę, by to, co robię w teraźniejszości, przydało mi się w przyszłości, by żadna chwila z mojego życia "nie poszła na marne". Ciężko mi to idzie, ale się staram.
   "Najbardziej tęsknię za Weroniką"- właśnie! Jest to tak niewyobrażalnie mocne, że chwilami nie daję rady, zwyczajnie rzucam się na moje łóżko (a raczej materac, ale nazywajmy to łóżkiem) i płaczę. Ah! Ta moja słaba psychika. W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować Martynie, że kiedyś dodała mnie do konferencji na skype, bo w sumie tak się poznałyśmy. Wiem Vixen, że to czytasz, więc Tobie dziękuję za to, że jesteś i mimo tego, że mieszkamy coś ponad 360 km od siebie, mamy dobry kontakt. Mam nadzieję, że mój chytry plan dotyczący października wejdzie w życie. Zrobiło się smutno, to kończę, do następnego. :)
*tutaj powinno być nasze wspólne zdjęcie, ale mój internet na to nie pozwala*

poniedziałek, 29 lipca 2013

Bo wszystko to iluzją jest i magią?

Nigdy nie miałam idealnych wakacji, zawsze w którejś ich części dopadał mnie smutek, melancholia, rzadziej tęsknota. W tym roku postanowiłam "żyć chwilą", zupełnie zapomnieć o tym co było i przestać zadręczać się myślami o przyszłości. W ten oto sposób wydarzyło się coś, co moim zdaniem można nazwać przeznaczeniem, albo zwyczajnie jestem bardzo zdesperowana.  Czy w ogóle istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Człowiek ma rozum i wolną wolę. Nie jesteśmy zdeterminowani przez okoliczności zewnętrzne, siłę wyższą, czy wewnętrzny nakaz pchający nas do określonego działania, określonych wyborów. Szukając czegoś na ten temat, natknęłam się na cytat: Przeznaczenie jest dla frajerów. To tylko nędzna wymówka, żeby pozwolić, aby sprawy same się toczyły, zamiast wziąć je we własne ręce. Czasami mam wrażenie że jestem zabawką w rękach losu. Pewne zdarzenia się tak niesamowicie zazębiają, pewne wydarzenia, nawet przykre, niezrozumiałe, działy się i dzieją z jakiejś przyczyny. Próbowałam tą notkę napisać już wcześniej i sporo o tym myślałam. Teraz uważam, że jest tak, że przeznaczenie staje na naszej drodze, ale, że człowiek posiada możliwość wyboru i jego swobodę, może skorzystać z przeznaczenia lub nie. Osobiście zawsze lubiłam w nie wierzyć. Daje pewne poczucie pewności, ciepła, takie słodkie marzenie, pewna gwarancja. A wy wierzycie w przeznaczenie?

"Bo wszystko to iluzją jest i magią
i zdarza się raz na milion"

środa, 26 czerwca 2013

Black Swan

Tak, tak, dzisiaj bez przemysleń, tak zwyczajnie. Łapcie kilka zdjęć z niedzielej "sesji" z Weroniką Małecką (jej ask.fm).